misio

Obiecałem wrócić do tematu tzw. „klapsa” dla dziecka. Jeszcze kilka lat temu nie do końca rozumiałem skąd podnoszone jest wielkie larum wokół tematu udzielania klapsa dzieciom. Nie muszę dodawać, że zawsze opowiadałem się przeciwko przemocy. A kto się nie opowiada? – można powiedzieć. To co mnie dziwiło, to łączenie tego przysłowiowego klapsa z przemocą. Sądziłem, że w tej dyskusji „wylewa się dziecko z kąpielą”, bo debata o klapsie („kto nie dostał w życiu lania?”) przysłania temat bicia, psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi. W skrócie rzecz ujmując, miałem wątpliwości, czy przypadkiem nie poświęca się za dużo czasu, zbyt błahej sprawie.

Uwieranie

W takim stanie trafiłem na warsztaty prowadzone przez Stowarzyszenie Niebieska Linia, które trwały kilka tygodni. Na warsztatach zapoznawaliśmy się z tematyką przemocy oraz systemu zespołów interdyscyplinarnych funkcjonujących w polskich samorządach. Sam kierowałem kiedyś tzw. dzielnicowym zespołem przeciwdziałania alkoholizmowi, więc bardzo mnie to ciekawiło.

Wanda Paszkiewicz, jedna z liderek Stowarzyszenia w swojej misji była tak nieugięta, że przywoływała za każdym razem z życia wzięte przykłady, pytając „jak waszym zdaniem powinien zachować się obserwator rodzica dającego klapsa dziecku”, „co powinniśmy zrobić, kiedy spotkamy się z takim, a takim zachowaniem w naszej rodzinie, na ulicy, w szkole, etc.” (nie tylko o klapsy chodziło). Przekonywała nas, że różne formy przemocy są naprawdę wszechobecne w społecznym funkcjonowaniu. Mało tego, że w jakiś sposób każdy z nas wchodzi w sytuacje przemocowe jako przemocowiec (językowi i sposobowi komunikowania się, który jest powszechnie uznany, a jest przemocowy, poświęcę odrębny wpis). Wyprowadzała tym mocno ze strefy komfortu. Dla kogoś takiego jak ja, który utożsamiał przemoc wyłącznie z biciem, maltretowaniem, fizycznym kontaktem było to niełatwe do przyjęcia. Jednak czułem, że coś w tym może być.

Wstyd

Pewnego zimowego dnia, po udanym spotkaniu zawodowym, wsiadałem do samochodu na warszawskim Żoliborzu, w jednej z bocznych uliczek blisko Placu Wilsona. Nagle, w odległości kilkudziesięciu metrów ode mnie usłyszałem jak pani w wieku około czterdziestu lat krzyczy straszne rzeczy do dziecka idącego za nią, mającego może 4-5 lat. Żeby przytoczyć przykład – „Ty debilu pospiesz się” –  i sporo innych terminów literalnie uznawanych za cywilizowane, ale wypowiadanych, a w zasadzie krzyczanych w taki sposób, że ich obraźliwy charakter nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Ten biedny chłopczyk nawet nie płakał, tylko słuchając tych wyzwisk szedł dalej za panią. Nie wiem kim ona była. Jednak to, co zobaczyłem i usłyszałem sparaliżowało mnie. Ze strachu, z bólu, z bezsilności ?… Nie wiedziałem, czy wyjść i podbiec do tej dwójki, co powiedzieć, zostać w samochodzie racjonalizując sobie to, czego doświadczyłem? Wszystko działo się bardzo szybko. Nie podszedłem do pani i chłopca. Chwilę po tym jak zniknęli za rogiem wiedziałem, że popełniłem błąd. Do dzisiaj wstydzę się braku reakcji.

Przekonanie

Coś się jednak domknęło i jak bumerang wróciła tematyka warsztatów, w których wtedy wciąż uczestniczyłem w Niebieskiej Linii. Wrócił też w głowie temat klapsa. Dzisiaj nie mam wątpliwości, że trzeba robić wszystko, by nikt się nie uciekał zarówno do klapsa jak i innych metod przemocowych. Tak, klaps jest przemocą, bo przemoc występuje zawsze wtedy , kiedy jedna osoba ma przewagę nad drugą, jak dorosły nad dzieckiem (fizyczną, materialną, statusu społecznego), narusza się dobra osobiste dziecka, doznaje ono cierpienia, a udzielający go jest świadomy co robi.

Z klapsem jest jeszcze kilka kłopotów. W wielu sytuacjach od niego się tylko zaczyna, bo czym innym jest klaps niż uderzeniem drugiego człowieka. W tym przypadku całkowicie bezbronnego dziecka. Czy kolegę w pracy, który zrobi coś inaczej niż bym sobie tego życzył, uderzę z tego powodu? Przemoc ma także wymiar psychiczny. Może przede wszystkim ma wymiar psychiczny. Po drugie, jako obserwatorzy, nigdy nie wiemy, jak często, jak mocno i w jakich okolicznościach taki klaps jest wydzielany. Kto wie, co działo się między panią a tym dzieckiem na żoliborskiej ulicy i co wydarzyło się za rogiem, kiedy zniknęli. Z tych powodów zawsze należy reagować. Żeby reagować odważnie i skutecznie, a nie jak opisane wyżej moje własne zachowanie, dobrze mieć też pewną wiedzę i umiejętności. O kilku zasadach, których warto się trzymać, w którymś z kolejnych wpisów.

Na koniec, dla każdego kogo wciąż uwiera robienie larum z klapsa, jedno pytanie rozwojowe do odpowiedzi przed samym sobą:

„Ile razy chcesz uderzyć swoje dziecko, żeby kochało Cię mocniej ?”

 

[zdjęcie pochodzi z serwisu: www.raaaw.com]